Z dedykacją dla Merc <3
***
Przed lustrem stoi czerwono włosa dziewczyna z za mocnym makijażem, który chwilę wcześniej dosyć niedelikatnie wykonała jej matka.
Poprawia bardzo krótką czerwoną sukienkę, która na pewno nie zasłania tyle ile powinna. Szybko przeczesuje ręką włosy i po stwierdzeniu, że jest wystarczająco dobrze w biegu chwyta torebkę i zbiega na dół po kręconych schodach.
Kiedy znajduje się w wszechstronnym salonie, zauważa, że jeszcze nie przybył jej towarzysz.
Siada na skórzanej kanapie, której nienawidzi i skupia wzrok na swoich rękach. Olśniło ją...
Leci prawie jak na skrzydłach - pomijając fakt, że ich nie ma - i wpada do swojego pokoju. Otwiera ostatnią szufladę w szawcę, znajdującej się w jej garderobie.
Wreszcie dobiera idealne rękawiczki. Niestety sięgały kilka centymetrów za nisko, ale nie ma wyboru, więc szybko wciąga je na obie ręce.
Znów schodzi na dół, ale tym razem w salonie siedzi jej matka - która jak zwykle prezentuję się świetnie w obcisłej, czarnej sukience - i jej towarzysz na ten wieczór - niejaki pan Renger, właściciel sieci pięciogwiazdkowych hoteli na całym świecie. Jest przystojnym facetem, pomijając fakt że ma 32 lata, czyli jest o 14 lat starszy od dziewczyny.
Kiedy matka ją zauważa jej oczy mrużą się w dziwny sposób i niezadowolonym wzrokiem omiata sylwetkę nastolatki.
Jej wyraz twarzy zmienia się kiedy przypomina sobie o mężczyźnie siedzącym tuż obok. Jej usta rozciągają się w sztucznym uśmiechu, zanim wypowiada te miłe słowa (które mimo iż mają miłe znaczenie, dziewczyna od razu wie, że kiedy wróci do domu matka powie jej prawdę):
- Och... Córeczko, wyglądasz pięknie.
Kiedy wychodzą z domu z domu, czerwono włosa odetchnęła z ulgą, że wreszcie uwolniła się spod krytycznego oka swojej rodzicielki.
- Plan jest taki... - zaczyna pan Renger. - Przejdziemy się po głównym placu, później na zakupy. Może być?
- Mhhhm - przytaknęła szybko dziewczyna, wsiadając do samochodu.
***
Podczas spaceru pan R. nagle pociągną ją do drzewa i przycisną jej drobną sylwetkę do drzewa.
- Paparazzi... - szepcze do jej ucha, a ona przytakuje ruchem głowy.
Obejmuje mężczyznę za szyje, wiedząc, że nie może się wykręcić i musi to zrobić, bo jest to mężczyzna bogaty.
Czuje jak pan Renger wpija się w jej usta, ale one jak zwykle jest na to obojętna.
Kiedy wreszcie zostawia ją w spokoju, chwyta jej delikatną rękę i ciągnie w stronę centrum handlowego..
***
Wchodzi do domu i zastaję kucharkę, która właśnie przygotowuje obiad.
- Oooo, jak miło widzieć panienkę. Obiad gotowy. - dziewczyna uśmiecha się sztucznie i wchodzi do jadalni.
Siada przy wielkim stole (mimo iż jadają przy nim najwyżej trzy osoby).
Kiedy do pomieszczenia wchodzi matka nastolatki, ta szybko odwraca wzrok.
- Jak się bawiłaś? - zagaduje ją kobieta.
- Jak zwykle. - burknął pod nosem.
- Musimy porozmawiać. - stwierdza po chwili ciszy.
Dopiero teraz młodsza zaszczyca ją swoim spojrzeniem.
- Wiesz, że ta sukienka, którą miałaś dziś na sobie, jest bardzo ładna, ale ładniej prezentowałaby się bez tych fałdek po bokach. - dziewczyna patrzy na nią z szerzej otwartymi oczami.
- Przyda ci się jakaś dietka. - mówi nieprzyjemnie szorstkim głosem.
Czerwono włosa przytakuje tylko ruchem głowy, wiedząc, że jeśli coś powie może być tylko gorzej.
W tej chwili do jadalni wchodzi kucharka i jej pomocnica, które niosą tace z jedzeniem.
Stawiają je na stole, ale kiedy Amy (pomocnica) przysuwa tace bliżej dziewczyny...
- Zabierz to. - mówi spokojnie jej praco dawca.
- Ale...
- Żadnego ale i jutro na śniadanie dla niej tylko jogurt naturalny. - Amy robi na nią oczy, jakby zobaczyła ducha,po czym przenosi wzrok na swoją rówieśniczkę. Ta posyła jej tylko zrezygnowane spojrzenie i odwraca wzrok.
Kucharka kręci głową, mrucząc coś pod nosem.
Obie wychodzą, zabierając jedną z tac.
- Czyli mogę już iść do siebie? - mówi pytająco jej córka.
- Mhmm, miłego wieczora.
Dziewczyna rusza w stronę swojego pokoju, ale na korytarzu wpada znów na Amy.
- Kazała ci to dać. - szepcze jej na ucho, podając papierową torbę.
Zszokowana dziewczyna odpowiada ciche 'dziękuje' i wchodzi do swojego pokoju.
Otwiera swoją torbę w której są dwie kanapki z serem, sok i jabłko.
Ma ochotę krzyczeć z radości i zaczyna cieszyć się, że jej matka zamienił służbę.
Choć ostatnia kucharka była bardzo miła, ale zawsze trzymała się do zaleceń żywieniowych jej rodzicielki.
Zajad kanapkę, ale już po chwili czuje mdłości i zdaję sobie sprawę, że i tak wszystko wyjdzie na wadze.
Biegnie do toalety i pozbywa się zawartości swojego brzucha.
Jest zadowolona, że choć przez chwile czuła się najedzona.
Przy dźwięku burczenia brzucha zasypia na swoim łóżku, którego nie lubi, w domu, którego nienawidzi, z życiem którego ma dosyć.
_____________________
Miałam zacząć dodawać rozdziały później, ale jakoś wyszło, że jest teraz :)
Mam nadzieje, że chociaż trochę was zaciekawiłam :*
Do następnego <3
Jezu... To będzie... Nie... To MUSI BYĆ świetny blog. Ta historia bardzo wciąga i nie mogę doczekać się nexta :* całuski i weny dla Ciebie :* /Niall_Mofos
OdpowiedzUsuńDziękuje bardzo :*
Usuńojej super!!!
OdpowiedzUsuńjuż kocham tego bloga i ciebie też <3
czekam na następny ;)